Moja rodzina, to rodzina z tradycjami,
dodam kuchennymi tradycjami. Nikt z mojego domu nigdy nie wyszedł
głodny, ani niezadowolony. Moja babcia, mama i ciocie gotują i
pieką na najwyższym poziomie. Ja mam to szczęście, że jestem
jedyną osobą w rodzinie, która gotuje przeciętnie, bo przecież
głupio napisać na forum, że jestem beztalenciem kulinarnym (w
końcu szukam męża:])
Więc zostańmy przy słowie przeciętna.
Przyjeżdżając do Warszawy, mama
zawsze dawała mi wałówkę. W końcu byłam przyzwyczajona do
jakiegoś pułapu odżywiania. Niestety, po pewnym czasie musiałam
się usamodzielnić i zaczęłam pichcić sama. Jeżeli kiedyś
słyszeliście o osobie, która przypaliła wodę na herbatę, tak to
ja. Też myślałam, że to jest niemożliwe, a jednak! Kolejnym
krokiem było śniadanie. Nie uwierzycie... spaliłam jajka. Jak to
jest możliwe, nie wiem. Wiem, tylko tyle, że nie dało się ich
jeść, a mieszkanie wietrzyłam przez pół dnia. O obiedzie nie
będę mówiła za dużo. W każdym bądź razie byłam skazana na
makaron z sosem ze słoika. Po paru tygodniach poszłam do pracy, bo
wiedziałam, że na takim odżywianiu długo nie pociągnę. Dzięki
pensji mogłam stołować się na mieście. Chwała Bogu!
Mimo, że teraz jest trochę lepiej, bo
podpatruję koleżanki z mieszkania, które jak moja babcia i mama,
gotują fantastycznie, powtarzam fan-ta-sty-cznie, jest lepiej.
Wątpię, że kiedyś zrobię dla kogoś obiad czy kolację, która
zachwyci drugą osobę, ale wiem, że mam inne zalety.
Więc nie martwcie się jeżeli Wy w
wieku 20 czy 30 paru lat macie z tym problem. Nikt nie jest przecież
nie jest doskonały:)
Zdjęcia niestety nie są moje.
Załączam je, bo od czasu do czasu warto popatrzeć na coś dobrego
:)
Źródło zdjęcia: max10.pl
Źródło zdjęcia: sweetdeal.pl
Autor: Olga Nawrocka