Od 2 lat bardzo często jeżdżę
nocnymi, parę razy w tygodniu. Różnie bywa, są sytuacje miłe,
jak i dość niebezpieczne. Ponieważ jeżdżę jedną linią, powoli
rozpoznaje twarze towarzyszy i mimo że wyglądają groźnie, wcale
się ich nie boję. Zdarza się też, że wsiadając do autobusu,
ktoś powie mi dzień dobry i siada niedaleko, ponieważ każdy mniej
więcej wie, gdzie kto wysiada i w razie, gdyby ktoś zasnął, mógł
go w porę obudzić.
Wczoraj jeden ze stałych bywalców
mojego autobusu wracał z imprezy, mocno zakrapianej imprezy. Nie był
w stanie stać na dwóch nogach. Wtoczył się do nocnego i położył
się na ziemi, bo niestety nie był w stanie usiąść na krzesełku.
Kilka osób wiedziało, gdzie kolega powinien wysiąść, więc w
razie gdyby zasnął, mógł liczyć na współpasażerów. Nie był,
ani agresywny, ani niebezpieczny, wyglądał tylko groźnie, ponieważ
był punkiem. Gdy ktoś wchodził do autobusu, każdemu mówił cześć
i częstował go papierosem. Naprawdę był bardzo miły. W połowie
drogi autobus zatrzymał się i do nocnego weszła straż miejska,
zawiadomiona przez kierowcę. Chcieli go zabrać na Kolską. Na
szczęście dzięki interwencji pasażerów, jak można niegroźnego
człowieka, wracającego z imprezy od razu brutalnie zabierać do
izby wytrzeźwień? Wytłumaczyliśmy panom, że kolega punk jest
niegroźny i może z nami jechać. Pomogli mu tylko usiąść w
wygodnym miejscu. Kierowca nie był zadowolony, ale my pasażerowie
dumni, że pomogliśmy w potrzebie.
Niestety, nie wiem, jak ma na imię
kolega punk, ale go pozdrawiam i mam nadzieję, że dojechał cało i
zdrowo ;) Bo na pewno poranek miał ciężki.
Źródło zdjęcia: wawalove.pl
Źródło zdjęcia:
poznan.naszemiasto.pl
Autor: Olga Nawrocka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz