niedziela, 25 listopada 2012

Spaliłam wodę na herbatę...

Moja rodzina, to rodzina z tradycjami, dodam kuchennymi tradycjami. Nikt z mojego domu nigdy nie wyszedł głodny, ani niezadowolony. Moja babcia, mama i ciocie gotują i pieką na najwyższym poziomie. Ja mam to szczęście, że jestem jedyną osobą w rodzinie, która gotuje przeciętnie, bo przecież głupio napisać na forum, że jestem beztalenciem kulinarnym (w końcu szukam męża:]) 
Więc zostańmy przy słowie przeciętna.

Przyjeżdżając do Warszawy, mama zawsze dawała mi wałówkę. W końcu byłam przyzwyczajona do jakiegoś pułapu odżywiania. Niestety, po pewnym czasie musiałam się usamodzielnić i zaczęłam pichcić sama. Jeżeli kiedyś słyszeliście o osobie, która przypaliła wodę na herbatę, tak to ja. Też myślałam, że to jest niemożliwe, a jednak! Kolejnym krokiem było śniadanie. Nie uwierzycie... spaliłam jajka. Jak to jest możliwe, nie wiem. Wiem, tylko tyle, że nie dało się ich jeść, a mieszkanie wietrzyłam przez pół dnia. O obiedzie nie będę mówiła za dużo. W każdym bądź razie byłam skazana na makaron z sosem ze słoika. Po paru tygodniach poszłam do pracy, bo wiedziałam, że na takim odżywianiu długo nie pociągnę. Dzięki pensji mogłam stołować się na mieście. Chwała Bogu!

Mimo, że teraz jest trochę lepiej, bo podpatruję koleżanki z mieszkania, które jak moja babcia i mama, gotują fantastycznie, powtarzam fan-ta-sty-cznie, jest lepiej. Wątpię, że kiedyś zrobię dla kogoś obiad czy kolację, która zachwyci drugą osobę, ale wiem, że mam inne zalety.

Więc nie martwcie się jeżeli Wy w wieku 20 czy 30 paru lat macie z tym problem. Nikt nie jest przecież nie jest doskonały:)

Zdjęcia niestety nie są moje. Załączam je, bo od czasu do czasu warto popatrzeć na coś dobrego :)

Źródło zdjęcia: max10.pl
Źródło zdjęcia: sweetdeal.pl

Autor: Olga Nawrocka

poniedziałek, 12 listopada 2012

Świąteczny szał

 Będąc niedawno w centrum handlowym otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia. Dopiero zaczął się listopad, a w witrynach sklepowych już stoją choinki. Na początku myślałam, że być może to tylko jeden incydent. Ale nie! Już praktycznie w każdym sklepie stoi dekoracja świąteczna. Wchodząc głębiej do sklepu, już można znaleźć promocje świąteczne. Wielkie napisy mówią, co nadaje się na prezent dla ukochanej osoby. Dziwię się, że w telewizji nie ma jeszcze reklamy ze świąteczną ciężarówką...

Niestety zbyt szybkie dekoracje przytłaczają mojego świątecznego ducha. Prawie dwa miesiące przed świętami, to dla mnie stanowczo za szybko. Mimo to, ludzie już buszują po sklepach. Wiedzą, że lada chwila ceny pójdą w górę i teraz jest najlepszy czas, by upolować coś fajnego w miarę niskiej cenie. A to wcale tak nie działa... Dopiero za 3 tygodnie w sklepach pojawią się rzeczy, które zostaną wyprodukowane specjalnie na prezenty dla rodzin. I mimo, że mamy już prezent, zaczniemy kupować od początku.

Nawet mama zaczęła już wypytywać mnie, co chciałabym dostać. Ludzie zwolnijmy trochę. Rozciągając tak święta zapominamy, co tak naprawdę najważniejsze jest w tym czasie. Prezenty i dekoracje są tylko dodatkiem. Zastanówmy się, po co w Wigilię spotykamy się z rodziną. Bo chyba nie po to, by dać im skarpetki i kolejną książkę.

Źródło zdjęcia: obmawiamy.pl
Źródło zdjęcia: lula.pl

Autor: Olga Nawrocka