środa, 15 grudnia 2010

Święta!!!!!!

Święta!!!!!!
Święta za pasem, wszyscy latają jak zwariowani ….. a ja wpadam w coraz większy dół.
Kurde i tak jest za każdym razem gdy święta tuż, tuż. O co chodzi? Czy inni też tak mają? O co mi chodzi przecież powinienem się cieszyć a ja w zadumę. Może dlatego, że już kilku osób nie ma, może odczuwam podskórnie przemijanie a może w tym wszystkim jest spora dawka sztuczności? Te całuski z jadem żmii, te przytulanki gdzie boję się czy mnie w krocze nie wyrżnie jedna z drugą, te życzenia aby mi się wszystko……..
Ale cześć jest szczera miła, czuła, budująca tylko jak rozróżnić która to cześć……

piątek, 5 listopada 2010

Mokra głowa

Ha! Wreszcie weekendowe leniuchowanie. Nie wiem jak Wy, ale ja już uciekam bezczelnie z pracy. Z pełną premedytacją uciekam.

Pędzę na zakupy. Zaopatrzyłam się w gotówkę, której wydębiłam trochę od taty, trochę od mamy, trochę od chłopaka – niestety prawie nic z mojego własnego portfela, który powoli spowija pajęczyna. Lecę wydawać i nakręcać kapitalistyczne mechanizmy czy jak to się tam nazywa.

Zastanawiające jest, ile potrafimy pieniędzy wydawać na rzeczy kompletnie nam niepotrzebne. Karty kredytowe idą w ruch, rach ciach i wydajemy. Zazwyczaj sama kupuję rzeczy zbędne, jak taki przyrząd do robienia pierogów (mam nadzieję, że babcia która mi to sprzedała przeczyta to i się zawstydzi, wstyd takie rzeczy sprzedawać, tak, to do pani!). Ja dzisiaj natomiast zamierzam wydawać pieniądze na rzeczy potrzebne. Moja suszarka wydala dzisiaj ostatnie tchnienie i przyszłam do pracy z mokrą głową. Panna z mokrą głową, chociaż ja już może nie taka panna jestem. Do tego ekspres do kawy, bo mój przestał prawe podgrzewać i od dwóch dni piję frostito. Kupię jakiegoś dużego srebrnego Włocha, żeby jeszcze mi piankę spieniał jak należy… Mmmmm…..

Ale moje zakupy są nieważne i nieistotne, ważne jest tylko to że weekend przed nami, pogoda może nie ta, ale na szczęście z zimna nie zamarzniemy, a już na pewno ci, którzy spędzą kolejny weekend w centrum handlowym, do którego grona i ja tym razem się zaliczam.

Pozdrawiam buszujących wśród sklepowych półek,

Em.

poniedziałek, 25 października 2010

Dwie w cenie jednej

Oglądam właśnie Seks w Wielkim Mieście, biblię każdej singielki. Cholera, w jednym zdaniu użyłam słowa seks i biblia. To może ja już nie będę o seksie kontynuować, bo strzelę coś niepoprawnego.

Miałam przedwczoraj proroczy sen. Moja przyjaciółka jest notorycznie wykorzystywana w pracy (nie seksualnie, temat wraca dzisiaj do mnie jak bumerang), spychologia i tym podobne, dodaj szefa szowinistę, pomnóż przez wredną księgową, i podziel na dwunastogodzinny dzień pracy…

No więc ta moja przyjaciółka musiała złapać egzotycznego owada, który uciekł z terrarium jej szefa i ja jej próbowałam pomóc złapać ohydztwo do szklanki, ale skończyło się na tym, że wleciał mi za kołnierz koszuli. I ja moim zwyczajem sięgam do sennika i tam się okazuje, że jak we śnie się widzi owada to oznacza straty, a ukąszenie oznacza, że ktoś mnie oszuka. Może i mnie nie ukąsił, ale na pewno miał na to ochotę skoro wleciał mi za kołnierz. Natomiast szklanka oznacza, że mnie odwiedzi niechciany gość. Podsumowując, odwiedzi mnie ktoś, kto mnie oszuka i dużo stracę.

Postanawiam się zaszyć na kilka dni u koleżanki, jak mnie u niej odwiedzą to ona straci, nie ja, a w końcu łapałyśmy robaka jej szefa, a nie mojego. Jadę więc przekoczować do przyjaciółki, depresja mnie łapie, bo urlop się kończy i to się potworny błąd okazuje, bo koleżanka ma gastrofazę i mnie wciąga w swój nałóg. No więc wyliczając od rana, zjadłyśmy jajecznicę, potem parówki, na deser paluszki i serowe chrupki z zeszłego wieczoru, na obiad pizzę, bo promocja że dwie w cenie jednej, a że promocja to bierzemy dwie XXL, jak szaleć to na całego, po pizzy, koleżanka przypomina sobie że ma w lodówce pierogi z mięsem od mamy, no więc podsmażamy, dodajemy cebulkę, a to z kolei przypomina nam o prażonej cebulce, która świetnie pasuje do domowej roboty hot doga, czyli parówki raz jeszcze tym razem z kiszonym, bułką i łyżką musztardy. Na koniec dnia, znaczy się już grubo po 18, wymyślamy własną wersję tortilli, czyli sałata, pomidor, gruba warstwa majonezu i mozarella, ale takie cienkie nam wychodzą, że pochłaniamy po trzy. Boli mnie brzuch.

Sen się sprawdza. Odwiedza mnie gastrofaza, mój mózg mnie mami i tracę dwa kilo wypracowane ciężko ducanem.

A mówią, że senniki to ściema!

Em.

piątek, 22 października 2010

PO Sniadanku :)

I stało się, znów babski poranek. Robert w dalszym ciągu się kuruje, więc Kasię dzielnie wspierała (a przynajmniej próbowała wspierać ) koleżanka Ola. Robert życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, wracaj prędko bo radio zostanie sfeminizowane :)

Nie wiem czy słuchacze wytrzymali - dwa dni pod rząd rozmowy dwóch zołz, ale odzew był!! i to nie mały.
Dziś o bieliźnie damskiej i męskiej. Działo się. Dziewczyny rozmawiały o męskich bokserkach, latających ptakach (ale nie odlatujących), oraz męskiej depilacji, opowiadały również co mają na sobie – zresztą wszystko można zobaczyć na facebooku.

Aaaa i jeszcze traumatyczna, mrożąca krew w żyłach historia Kasi o macho w stringach i z zarośniętymi pośladkami. Wrr… jak tylko o tym myślę, to aż mi dreszcze po całym ciele przechodzą.

czwartek, 21 października 2010

ojoj

Wrrr… jak zimno wiatr, deszcz i może co jeszcze śnieg spadnie ??? . Gdzie te słońce, kto je wyłączył i czemu !!! Ojciec dyrektor się rozchorował, miejmy nadzieję, że inny nie pójdą w jego ślady.

A w studiu na poranku 100 stopni na plusie. Kasia i gościnnie Ola (dwie zołzy) rozmawiały o mężczyznach. 60 rzeczy, które kobiety powinny wiedzieć o facetach było to temat przewodni. Następnie 51 powodów dlaczego warto być kobietą. A Czemu warto być kobietą ?? np. kobiety nie muszą trenować, by ich klatka piersiowa nabrała odpowiednich rozmiarów, a ich zachowanie ZAWSZE można wytłumaczyć – skokiem hormonów :). Dużo tego było, niech żałuje ten co nie słyszał. A słuchało nas dużo osób gg aż zawrzało a my siedziałyśmy i plotkowałyśmy i jak zawsze kolegom w redakcji tez się dostało :)

A propos pogody przesłałyśmy dzi pozdrowienia dla solenizantki prosto na Teneryfę – JA TAM CHCĘ BYĆ TERAZ!!!. Sprawdziłam w necie, jest tam 28 stopni a temperatura wody to 24 stopnie. Hm…. woda jest cieplejsza od mojej herbaty, która od dłuższego czasu czeka aż ja wypije, ale uszy do góry u nas tez jest dobrze, niedługo spadnie śnieg i będziemy lepili bałwana :)

I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Miłego dnia dla wszystkich :)

środa, 20 października 2010

Słodkie urlopowanie

Patrzę za okna i widzę, że słońca nie ma. Ktoś je gwizdnął trzy dni temu, akurat jak zaczęłam się cieszyć z pięknej polskiej jesieni. Teraz zaczęła się typowa polska jesień czyli plucha, zimno i szaro. Trochę mi ta pogoda przeszkadza w weekendy, ponieważ w weekendy mam szkolenia, na których mój pies i ja uczymy się chodzić przy nodze. Jak na razie to ja chodzę przy nodze psa.

Postanowiłam, że nie włączam dzisiaj ani telewizora ani radia, bo wszędzie o łódzkiej tragedii, smarują się wzajemnie a ja już tego znieść nie mogę. Swoją drogą do Łodzi to aż strach się zapuszczać, bo jak nie beczki i mordercze karetki to rzezie w biały dzień. Tak sobie myślę, że brakuje im jeszcze łódzkiego Fritzla do kompletu.

A tak w ogóle, to szczęście mi się maluje na twarzy, ponieważ dostałam dwa tygodnie urlopu. Jak się okazało, na państwowych posadach serwują gruszę. Kazali mi wziąć wolne, a potem mi jeszcze za to zapłacą. Ja to jestem taka nieuświadomiona, jak po studiach, kiedy odbierając ciężko wypracowaną pensję zajarzyłam wreszcie, na czym polega różnica pomiędzy brutto a netto.

Szczęście mnie rozpiera, spałam dziesięć godzin i miałam super sny, bo przed snem objadłam się sucharkami z nutellą i czeka mnie bezczelnie leniwe popołudnie w piżamie 

Ah, słodkie urlopowanie się.

Pozdrawiam wszystkich za biurkami w klimatyzowanych pomieszczeniach,

Em.

poniedziałek, 18 października 2010

Czerwone oczy :)

Dzien dobry, a raczej dobry Wieczór czy jakos tak ;-ppp

Nie spalo sie cala noc, robilo sie rozne przyjemne rzeczy, to teraz trzeba chyba poprzyklejac powieki tasma klejaca zeby nie opadly. Gruba warstwa makijazu, delirka z niewyspania, no i ten usmiech na twarzy ... gdyby nie uszy to bylby naokolo glowy :) - usmiech nie uszy ;-p

Robert sie znowu gdzies zagubil w akcji, czekam i czekam, ale moze i dobrze, bo pewnie by sie dopytywal co ja taka radosna z rana mimo niewyspania :O

No coz nie powiem co robilam i czemu sie ciesze, ale bylo warto :))))

A teraz pozostawiam Wam pole do popisu, mozecie myslec, co chcecie :)

KL

czwartek, 30 września 2010

Wyć mi się chce!!!!!

Jesień, plucha, krótki dzień, wilgoć…. są podobno tacy którym to odpowiada. Ja tego nie znoszę, najchętniej bym nosa nie wysuwał na dwór. A tu praca, takie siakie zajęcia, ciągle ktoś coś chce, telefony dzwonią, wszyscy maja o coś pretensje, uwagi. Wyć się chce. Facet się ze mną umawia, nie przychodzi, nie dzwoni, nie informuje, dzień się rozpieprza.

A jak inni sobie z tym radzą, z tym to chyba nazywa się chandra? Oj, chyba nie najlepiej.
Ten co zmienia życie, cały w nerwach, inny cały czas rozdrażniony, opuchnięty (zapłakany?). Innych jakby brak, poukrywali się po kątach.


Jak najszybciej kończę zajęcia i idę się zwiększyć, może …………………. pomoże?????
R

środa, 29 września 2010

Oj kapitanie!

Ajaaj, szaro się robi i już przed siódmą światło wyłączają. Ja stanowczo protestuje, bo ja o tej siódmej akurat z psem wychodzę i potem drepczę godzinę po trawniku, żeby po psie sprzątnąć. Protestuję też, bo mi szybciej czas umyka i się śpiąca momentalnie robię.

A coraz więcej obowiązków na mnie spoczywa, bo odezwała się do mnie znajoma znajomej znajomej mojego znajomego znajomej, z prośbą o przygotowanie córki do matury. Ja oczywiście z ogromną chęcią, z nadzieją, że wprowadzę moją przyszłą maturzystkę w arkana wiedzy i pod koniec roku maturzystka krzyknie pod moim adresem mój kapitanie. Okazuje się jednak, że terroryzuję tyranizuję i za dużo pracy domowej zadaję więc na okrzyk nie mam co liczyć.

Czytałam dzisiaj artykuł w jednym z tygodników o szarych eminencjach rządzących Polską. I się okazuje że to wcale nie ci, których widzę na ekranie, Kalisz oskarżający Ziobro, czy Ziobro skaczący na Kalisza, ale osoby o których ja pierwszy raz w życiu słyszę. I tak narzekamy wszyscy na biedaków medialnych, a tu się okazuje, że tu całkiem kto inny winien tego, jakie Pan Prezes decyzje podejmuje.

Siadam do pracy, bo jak taki deszcz za oknem to moje biurko nagle bardziej przytulne się robi. I nagle mi się odechciewa wcześniej z pracy wychodzić by przejść się po naszych kochanych warszawskich ulicach. Czuję, że mi ta pogoda jeszcze dobrze zrobi i w tym miesiącu na premię zasłużę.

Em.

wtorek, 21 września 2010

No to już sie zaczyna......Napięcie.... i rodzą sie pytania?

Nie sadzilem ze to mnie dopadnie. W końcu czlowiek juz dorosly to nic nie powinno sie takiego wydarzyc, a jednak...coraz wiecej przygotowań do 2 pazdziernika i coraz wieksze napiecie czy dam rade, czy ona da radę ze mna wytrzymac.....przeciez kazdy ma jakiegos bzika.

Tak czy siak slowo sie rzeklo i czas na dopelnienie formalnosci w urzedzie stanu i po raz kolejny bede mężem:)

Synowie sie cieszą ze po raz pierwszy beda na slubie i weselu......tylko nie sadzili ze to bedzie slub i wesele ich Ojca:)

Ach życie:)

arka

poniedziałek, 20 września 2010

Świętoszki!!!!!!!!!!! W mordę ……….e

Świętoszki!!!!!!!!!!! W mordę ……….e
Troszeczkę z Kasią podowcipkowaliśmy sobie o różnych grach i zabawach dla dorosłych. Oczywiście gadaliśmy o tym na antenie a tu świętoszki z oburzeniem jak tak można na śniadanie słuchać, że ktoś się całuje w grze w butelkę. No …. jak w ogóle można się całować?
A się porobiło, jak zapowiedziałem piosenkę Daryl Hall & John Oates MINETER O! Boże telefony, maile??????? Chyba nas wywalą z tego radia. W katolickim kraju o całowaniu, Mineterach i innych dewiacjach. Zabierzcie ich z anteny to sodomici, zboczeńcy, dewianci……
PRZEPRASZAMY!!!!!!!! My już będziemy grzeczniejsi i skromniejsi - zagramy tylko w kółko i krzyżyk…………..

piątek, 10 września 2010

Zero jeden dla Wirusa

Wirus mnie dopadł. W pierwszej kolejności zaatakował moje migdałki. Krtań wycofała się do linii obrony, ale Wirus zmobilizował siły, przełamał barykady i zajął pozycję. Moje leukocyty szykują się do ataku.

Przeziębienie ma jednak swoje dobre strony. Choruję u mojej mami, bo ma przepyszne konfitury na ból gardła. Dostałam nawet taki dzwoneczek z kolekcji maminych dzwoneczków, po tym jak straciłam kompletnie głos i przyznaję się bez bicia, że bezwstydnie go nadużywam. I mi mama ryż z jabłkiem i cynamonem serwuje. Nie taki kupny z opakowania z samym E sto coś tam, tylko domowy. Leżę w łóżku, w idealnie wyprasowanej pościeli i czytam romansidła, bo jak się choruje to tylko romansidła do poduszki. Właśnie moja główna bohaterka „czuje, że jej ciało drga jak dobrze nastrojone skrzypce…” Jutro czeka na mnie lektura zatytułowana Doktor Perfekcjonista. Słowo daję. Taki tytuł.

Pamiętam jak chorowałam, gdy byłam jeszcze małym grzdylem. Wtedy najlepiej się chorowało, bo mama usprawiedliwienie pisała i problem z głowy. Hej ho, tydzień z cartoon network, komiksami, słodyczami a jak się zakombinuje to i bez mycia zębów. Tak to lubiłam, że wsadzałam termometr do gorącej herbaty i zbijałam do trzydziestu ośmiu. Jak się dobrze wycyrklowało to jeszcze klasówkę się ominęło. Jedyne co mnie dzisiaj ominęło to kawałek mojej pensji, którą mi obcięli z racji chorobowego.

Zagłębiam się w mojej lekturze, bo moja bohaterka właśnie wychodzi ze swojego buduaru na spotkanie i coś czuję, że będzie pikantnie.

Pozdrawiam wszystkich grypowiczów.

Em.

wtorek, 7 września 2010

Weż pigułkę...

....może powinienem jakos sobie to w telefonie ustawic, aby mi przypominal ze powinienem brac prochy bo jak nie..... to nie koniecznie bedę się dobrze czul.
Dzis w natloku spraw zapomnialem o nich i nie jest fajnie.... cisnienie i te wewnetrzne i te zewnetrzne rozwala mi głowe i oczy wychodzą mi na wierzch.

Nie jest dobrze......a lekarz mowil ze to ważne!!!!

Weż pigulkę!!!!!

Jaką? no najlepiej taką żebys sie czul szczesliwy i najlepiej zdrowy:)

ARKA

poniedziałek, 6 września 2010

To miłe :)

To mile jak slyszy się ze praca którą wykonujesz daje radosć ludziom.... no pod warunkiem ze akurat taką wykonujesz:)

Fajnie jest mieć swiadomoć tego, ze to cieszy innych, że daje im odrobinę radosci i że ogólnie to Fajnie:)że jestecie i że gracie tak milo:)

aaaaa "no i fajnie że bylicie na tym bemowskiem pikniku bo warto aby ludzie ktorzy siedzą najczesciej zamknieci w radiu mogli sie pokazać"

hm ja sam chyba za tym nie przepadam aby sie pokazywać szerszej publicznoci no jesli wymaga tego dobro calej radiowej grupy to i owszem ale bez nazwisk proszę..... no przynajmniej mojego nazwiska :)

ARKA

piątek, 3 września 2010

Hurt....ownia

Hurts- Wonderful Life, utwor uslyszlame nie dalej niz 2 tygodnie temu, chwile sie zastanawialem, czy ma sie pojawic w Radiu bemowo Fm, ale...pojawili sie panowie z wysp brytyjskich...
zawojowali moje uszy...a jak z waszymi?
wpadaja i kraza po glowie....
ciekawe kiedy bedzie szalenstwo na ich punkcie......BM

Proszek Omo i guma Turbo

Aj, jak fajnie wczoraj padało! Fajnie, bo nowe buty na deszcz kupiłam i takie długie jesienne rękawiczki do łokci a la Rita, więc niech sobie pada jeszcze miesiąc aż mi się buty nie znudzą. Teraz niestety gotują mi się w nich nogi, a słońce coraz śmielej zza chmur wychodzi. Zauważyłam, że mam mały problem z ubieraniem się stosownie do pogody…

Mam też chyba mały problem z głową. Nuda to na pewno mi nie grozi, ale bycie mną robi się powoli dość wyczerpujące. No bo ile można wymyślać sobie sytuację, co by było gdyby wybuchł pożar i odciął mi drogę ucieczki, czy gdybym skakała z tego jedynego okna w pokoju to czy połamałabym sobie nogi czy może stłukła głowę etc. Widocznie często można snuć takie apokaliptyczne wizje, bo mam już sprawdzone wszystkie wyjścia ewakuacyjne.

Byłam wczoraj na wernisażu. Wcześniej powinnam sobie przymusowo zafundować psychiatrę, bo sprawdziłam moje objawy w Internecie i słowo daję wychodzi na to, że mam schizofrenię paranoidalną – podobno z taką osobą bardzo ciężko się żyje, więc by się zgadzało z tym co powtarzają mi od szesnastego roku życiu moi rodzice. Z moimi rodzicami też bardzo ciężko się żyje, więc wychodzi na to, że u mnie ta schizofrenia jest dziedziczna. Zwłaszcza z mamą trudno mi się żyje, ponieważ moja matka jest prawdziwą królową etykiety. Za każdym razem jak chcę przekąsić kanapkę muszę rozkładać obrus i wystawiać świecznik. Chyba musimy umówić się na terapię rodzinną, może dostaniemy wtedy zniżkę.

Wracając do wernisażu i potrzeby ukulturalnienia się, potrzebę odczułam wczoraj, kiedy wysiadłam z autobusu. Jechałam z grupą nastolatek, które rozmawiały jakimś obcym dialektem. Po moich ostatnich przygodach z podenerwowanym kierowcą na WZ zrozumiałam tylko pojedyncze słowa. Wróciłam do Rzeczpospolitej, gdzie czytałam fascynujący artykuł o markach sprzed lat. Spojrzałam tęsknym wzrokiem na grupę młodzieży, bo ja już chyba jestem bardziej sprzed lat niż z tych lat, i tak jakoś ciężko mi się na duszy zrobiło. Mogę już mówić o nich młode pokolenie. Z drugiej strony ja za to wiem co to są wafelki kukuruku, proszek Omo reklamowany przez młodego Pawła Wilczaka i guma Turbo. Chociaż może lepiej nie przyznawać się do tego, co ja pamiętam.

A pamiętam jeszcze czasy licealne i lekcje matematyki z Panią Profesor Fałdą i tak się zastanawiam czy może gdybym ja bardziej na tych lekcjach Pani Fałdy uważała to wyrósłby ze mnie umysł ścisły i nie musiałabym się głowić jak interes założyć, tylko bym teraz w NASA pracowała. Z drugiej strony mi nawet dodawanie sprawia trudność i nie mam zielonego pojęcia, co to jest logarytm i różniczkowanie.

Wracając po raz trzeci do wernisażu… Wernisaż, że tak powiem wyśmienity, zwłaszcza te małe kanapeczki z pasztecikiem. Nawet smakowało mi z tym czymś, co dziwnie wyglądało i jeszcze dziwniej pachniało. Jak się szybko połknęło z zamkniętymi oczami i szybko winem popiło to nie czuć było tak bardzo smaku. Staję się powoli jak grono kustoszy, które idąc na otwarcie wystawy omawia w pierwszej kolejności kulinaria, ale ja niestety na tym zakończę, bo obawiam się że nie ma czego więcej omawiać.

Wczoraj minęło 85-lecie Polskiego Radia i z tej okazji uraczono nas na Zamku Królewskim fascynująco… nudną wystawą. Ja się pewnie na tym nie znam, ale wystawa o radio powinna chyba działać dźwiękiem na widza, ale nie… Pani Kurator wraz z Panem Plastykiem stwierdzili, że zdjęcia i nudne teksty długości książki telefonicznej, wszystko w oszałamiającym kolorze szarości, utrwali się bardziej w naszej pamięci. Swoją drogą człowiek się napracuje, a tu przychodzi młodzież i narzeka. Mam nadzieję, że jak Radio Bemowo będzie już miało te 85 lat to postawi na ultramarynę i pokaże światu jak się wystawy o radio robi.

Em.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Może trochę relaksu teraz:)...a może?

Ostatni dzień sierpnia, ostatni dzień wakacji i osttani dzień pobytu chlopców u mnie. Spakowani i odwiezieni na dworzec gdzie autobus zabierze ich do domu jakies 150kilometrow od Warszawy.

I jak teraz sie czuć? Cieszyć sie spokojem i odpoczywać, a może będę tesknil za tym gwarem , przekomarzaniem sie, bitwami rodzinnymi, przygotowaniami potraw na 45 osob :)

Jeszcze nie wiem, ale poki co, czuje zmeczenie i chce zasnąc i spac tak przynajmniej do 10 i niech zaden maly blondyn ( nazywany Doktorem samo zlo) nie przychodzi o 6 rano do mojego lóżka i nie mowi ze sie wyspal i ze czas aby cos juz robic i gdzies isc.

No cóż, pożyjemy , zobaczymy jak to bedzie z moim samopoczuciem teraz. jedno jest pewne za rok wakacje też bedą i kolejna bitwa warszawska:)

ARKA

Dam radę.......a jak nie?

Polska? A gdzie to jest?

Włączyłam wczoraj telewizor i mi dobry humor wyparował. Na marginesie dodam, że mieszkam chwilowo na kartonach. Nie wiem ile będzie trwać to chwilowo, ale pocieszam się że do końca miesiąca. I tak się tłukę od jednych do drugich drzwi, ciuchy mam tu, kosmetyki tam, więc codziennie jakoś niekompletnie wyglądam. No i wczoraj jak do telewizora się dorwałam, to zaczęłam bezmyślnie z jednego kanału na drugi skakać. Miałam na sensację ochotę, więc sobie TVN24 włączyłam. Zamiast sensacji otrzymałam dramat.

"Solidarność". To słowo powinno zobowiązywać. Podobnie jak ranga wczorajszego wydarzenia. Na ten jeden dzień spory powinny ustąpić miejsca powadze i godnym obchodom Ważnej Rocznicy. Niestety, taka jest chyba nasza polska mentalność, że my nie potrafimy. Jednego dnia tysiące stoją pod krzyżem, drugiego pod tym krzyżem plują sobie w twarz, a sam krzyż staje się symbolem polskiej głupoty.

Dla mnie słowo „Solidarność” nic kompletnie nie znaczy. Nie wynika to oczywiście z mojej niewiedzy. Po prostu sami Panowie Politycy obdarli z wszelkiej godności i znaczenia to słowo, tak że dzisiaj „Solidarność” kojarzy mi się z bandą bezczelnych, kłamliwych awanturników rzucających na siebie wzajemnie oszczerstwa. To jest dla mnie „Solidarność”. Nie boję się tego przyznać, nie boję się zszargać pamięci tego wielkiego słowa, bo tego słowa już dawno nie ma. Pozostała tylko fasada, za którą kryje się to, co mieliśmy okazję wczoraj zobaczyć.

Eh, nie ma sensu, żebym z nazwiska wymieniała, który z przemawiających próbował w imię czysto partyjnych interesów nas podzielić, skłócić, kto jątrzy i najbardziej dzieli i teatr absurdu odstawia. Ja mam takie wrażenie, że ci ludzie przeoczyli fakt, że czas walki się już skończył, a nadszedł czas wspólnej pracy.

Czasami tak sobie myślę, jaki to wstyd przed naszymi sąsiadami, że tu się takie ceregiele odstawia. Ale zaraz potem mogę spokojnie odetchnąć z ulgą, bo żaden wstyd. Nikt nie wie nawet, gdzie Polska leży, a co dopiero co tu się dzieje. I normalnie ja tej ignorancji ścierpieć nie mogę, ale im bardziej przyglądam się nagłówkom gazet w witrynie kioskowej, tym mniej mnie to jakoś dotyka.

Em.

Postuluję o oddanie słońca !!!!

Czy Wam tez jest tak zimno, jak mnie ??? Czy to tylko ja taka niedogrzana jestem ?
Napisze petycje do Pana Boga zeby oddal slonce lato. Protestuje !!! Jeszcze sie lato nie skonczylo a tutaj takie zimno. Marzna raciczki :((((

Nie znosze rano wstawac, jak jest tak zimno i temperatura nie przekracza 10 stopni na plusie ... Ciemno, szaro i ponuro, i w dodatku jeszcze siąpi z nieba, więc jest mokro i slisko ... Nawet kawa nie pomaga w obudzeniu sie do konca. dobrze, że rano nie robie makijazu, bo by Robert umarl ze smiechu, jakbym rozmazala oko na misia pande.

No wlasnie Robert ... poszedl bidak na szkolenie BHP, jakos specjalnie nie byl zachwycony. W sumie sie nie dziwie. Pan od BHP wygladal, jak polaczenie Herkulesa Poirot z Inspektorem Gadzetem ... Siedzi teraz pewnie i przysypia i probuje wygladac na niezwykle zainteresowanego.

Ja natomiast korzystajac z nieobecnosci Roberta moglam poprawic urode. Spytacie dlaczego przy Robercie tego nie robie ? Pewnie by sie usmial i oczywiscie skomentowal na antenie, tak, jak wczoraj moja gestykulacje :)

Dobra nie przynudzam juz ... Do jutra :)

KL

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Akcja Reakcja

Pobiłam się dzisiaj z samochodem. Jeden zero dla mnie. Miejsce: Trasa WZ. Od kiedy na funkcjonuje bus pas, kierowcy chcą jak najszybciej minąć tramwaj, żeby nie stać godziny w korku. Ja im się nie dziwię, piesi bezczelnie wykorzystują swoją uprzywilejowaną pozycję i wchodzą na pasy, nieważne czy coś jedzie czy nie, strasznie ciężko odczekać aż całą minutę żeby wszystkie samochody spokojnie przejechały.

Ale odbiegam od tematu, poza tym ja byłam dzisiaj akurat pieszym, tylko cierpliwym. Kierowca przeciwnika źle ocenił odległość i nie zdążył przejechać przed tramwajem, dość szybko zahamował i stanął praktycznie na moich nowych bucikach - balerinkach w odlotowym kolorze, kolejnym do mojej kolekcji. Nawet nie spojrzał w moją stronę, nawet mu się wstyd nie zrobiło! No więc z całym impetem uderzyłam ręką w tylny spoiler, potem popukałam się w głowę i poszłam dalej.

A jak Pan mnie nawyzywał! Ja takich inwektyw w życiu nie słyszałam! Nawet nie wiedziałam że to się może tak odmieniać przez przypadki. Ja bym w celach edukacyjnych napisała jak to Pan Kierowca ładnie odmienił, ponieważ słowotwórstwo synchroniczne oraz derywacja to temat fascynujący, ale nie mogę bo mnie zablokują. Mimo to uśmiech zawitał na mojej buzi, bo ja nigdy nie reaguję. Jestem zazwyczaj zastraszona, ten samochód by mi po nogach przejechał, a ja bym jeszcze kierowcę przeprosiła, że musi na po ambulans zadzwonić. Zareagowałam! Kto wie, może teraz ośmielę się powiedzieć mojemu sąsiadowi, że się nie pali na korytarzu i strzepywanie popiołu na moją wycieraczkę jest niezbyt grzeczne.

Co do odlotowego koloru moich bucików to przypomina mi to sytuację, jak mój szef wyszedł na spotkanie biznesowe w ciągu dnia i wykorzystałam moment żeby urwać się z pracy na godzinę i pobuszować po sklepach. I on mnie wypatrzył ze swojego samochodu, bo akurat tak się złożyło, że jak stał na czerwonym to ja mu na przejściu przed nosem śmignęłam. Po powrocie, jak siedziałam już grzecznie za biurkiem, rzucił kąśliwą uwagę: A tak mi się zdawało, że ja już te buty gdzieś widziałem…

Szef nie jest już moim szefem, ale wcale nie dlatego, że to ja wyleciałam, ale ponieważ to jego ze stanowiska zdjęli. Zastanawiam się czy ja kiedyś będę czyimś szefem. Biorąc pod uwagę moje wcześniejsze dokonania na polu zawodowym, wróżę sobie pomyślną i błyskotliwą karierę na stanowisku prezesa do spraw mało ważnych i mniej istotnych, i tak właśnie, z małej litery pisane.

Zastanawiałam się nawet czy jakiejś firmy nie założyć. Wyczytałam, że jestem w przedziale wiekowym kiedy większość osób, statystycznie, najczęściej podejmuje ryzyko zakładania własnego biznesu, pracuje, jest w stanie zaakceptować nowe wyzwania. A że ja statystyki bardzo lubię, to nawet na studia poszłam podyplomowe.

Obiecali mnie nauczyć jak własny interes rozwinąć, połączyć to z moim historyczno-sztucznym wykształceniem i jeszcze z unii pieniądze wyciągnąć. Przedsiębiorczości też obiecali nauczyć. Z unii pieniędzy nie wyciągnęłam, bo jak patrzę na te skomplikowane formularze, gdzie zastanawiam się nawet jak datę wpisać, czy z myślnikiem czy z kropką, to mi się wydaje, że ja prędzej nauczę się mój PIT wypełniać. Firmę zakładać nauczyli, chociaż nadal nie rozumiem, o co z tym VAT-em chodzi. Wiem tylko, że go cały czas podwyższają.

Przedsiębiorczości mnie nie nauczyli, ale nie mam im za złe, ja po prostu mam w genach po mamusi nieprzedsiębiorczość zapisaną i nic z tym się nie da zrobić. Ja wydaję pieniądze, których nie mam i w dodatku na to, czego nie potrzebuję. No a połączyć interes z moim wykształceniem to jest całkowicie niemożliwe, bo mojego wykształcenia z niczym się nie da połączyć, ono sobie jest i leży na półce nieużywane.

Ale głęboko wierzę, że jeszcze mi się objawi kim ja właściwie chcę zostać kiedy dorosnę. Na razie wracam do moich kamieniołomów, zadowolona z życia, zwłaszcza jak za oknem słońce tak cudownie świeci.

Em.

niedziela, 29 sierpnia 2010

Strzelanie i Królowa Matka

No i stalo sie ... po 18 latach Krolowa Matka dowiedziala sie w końcu ze jej grzeczna coreczka w 1 klasie Liceum zamiast grzecznie chodzić na zajecia z choru szkolenego, chodzila na strzelnice Legii strzelac z pneumatyka. Miejmy nadzieje, ze moze nie sluchala dzisiejszej audycji, ale raczej marne szanse :)

No coz za klamstwa mlodosci teraz trzeba bedzie odpokutowac sluchajac (w sumie nie pozostawionych bez racji) wywodow Mamusi.

Robert siedzi ucieszonym chyba sie wreszcie zaczyna budzic ... trzeba mu zrobic jeszcze jedna kawe i wroci chlopak zupelnie do zywych ... Co prawda Robert twierdzi, ze przydaloby mu sie co innego, ale nie wnikajcie co :)))

No to do uslyszenia i przeczytania
KL

piątek, 27 sierpnia 2010

Nie mam nic przeciwko jesieni:)

No tak jak sie spodziewalem kiedys musialo to nastapic, koniec wakacji juz tuz tuz i pogoda bardziej przypomina jesien szara i ponura, niz lato pelne slonca. Ci ktorzy jeszcze na wakacjach pewnie nie sa z tego zadowoleni, ale czas ucieka i po lecie przychodzi jesien czasem szybciej niz nam sie zdaje. Ale jak to spiewala kiedys Anna Jantar....nic nie moze wiecznie trwac:)
Ja sam nie mam nic przeciwko jesieni, nawet ja lubie, to taki czas na refleksje i plany na kolejne cudowne miesiace a. d. 2010 roku.

Zreszta jak sam o sobie mowie.... Ja to taki jesienny chlopak:)

ARKA

Beeeemisiowej żenady ciąg dalszy

Gorąco polecam nominowanym Słownik Język Polskiego PWN, tam jest kilka pozycji, którymi można określić ich zachowanie.

W pierwszej kolejności zachęcam do przewertowania słownika na stronę z „I” - mamy tu INFANTYLIZM – «naiwność i niedojrzałość w zachowaniu osoby dorosłej».

Jest też drugie znaczenie, normalnie w ramach żartu bym je zacytowała, ale teraz wolę tego nie robić, bo z tego co zauważyłam nominowanym BRAK POCZUCIA HUMORU. A jak to powiedział Słonimski brak poczucia humoru nie zawsze jest dowodem powagi.

Nominowanym BRAK też DYSTANSU do własnej osoby – myślę, że to dosyć pożądana cecha u osób, które zajmują ich stanowiska, ale niestety nie można mieć wszystkiego.

Chociażby SAMOKRYTYKI na własne poczynania. To trochę rodzi pewne zagrożenia, choćby brak możliwości otwartej dyskusji. Nie wiem, może to wynika z ZADUFANIA I PYCHY nominowanych.

Najbardziej mnie jednak śmieszy, tak właśnie, śmieszy, bo GDYBY TO NIE BYŁO ŚMIESZNE BYŁOBY PO PROSTU ŻAŁOSNE, nieadekwatna do sytuacji reakcja.

Sądem Państwo straszycie?? Chyba za często Erin Brockovich emitowali.

Ja mam taką propozycję, która pewnie się ABSURDEM Państwu wydaje, ale proszę misia przyjąć, umówić się na spotkanie w Radiu Bemowo Fm, przygotować się sumiennie do rozmowy i kulturalnie podyskutować, przyznać się do błędów, ale też swoje racje słuchaczom przekazać. Podziękować za misia i honorowo wyjść z twarzą z całej sytuacji.

Warto to rozważyć, ponieważ chodzą słuchy o przyszłorocznych nagrodach publiczności, w tym także w kategoriach: GRUBIAŃSTWO, NAPUSZENIE, DĄSY I FOCHY.

Kolejny raz pozdrawiam nominowanych,

Em.
Strachy na Beeeeeeeee misiowe Lachy!

Kurde!!!!! Cały czas dochodzą do nas informacje, że oni nam jeszcze pokażą, a to, że sądem a to, że w inny sposób. Część mądrali odesłała uroczego Bee-misia. I grożą!!! Co to za drętwusy? Normalni ludzie przyszli by do nas i powiedzieli na żywo co mają do powiedzenia. Jak się boją gadać, to by napisali. Normalni, to by się uśmiechnęli trochę, podroczyli i zastanowili czy rzeczywiście czegoś nie skopsali i Bee-miś się należał. Ale gdzie tam, piszą do urzędników jakieś głupoty, chyba im się wydaje że są na Białorusi Łukaszenki i trzeba się pytać jaśnie Państwa czy przypadkiem ich wybujałego ego nie urazimy. Niech spadają, jeżeli jest to wolny kraj to będziemy robili swoje, a Oni albo się wyluzują i dojrzeją albo niech…………………… strzelają …………… trzeba być sobą. Zobaczymy!
R

czwartek, 26 sierpnia 2010

NasTroje

Dieta czy pogoda? nie wiem co bardziej mnie dzis denerwuje? to ze pogoda nie moze sie zdecydowac, w ktora strone chce pojsc, czy to, ze jem tylko bialka i nawet kurczak nie smakuje mi i nie moge juz go jesc :)dobrze ze jeszcze losos jest gdzies w obstawie i jajka i krewetki, ale niebawem pewnie nic nie bede mogl jest z obrzydzenia :) a jeszcze 6 kg :)

i pewnie to wszystko sprawia, ze dzis chodze rozdrazniony, i wszyscy do okola, nawet malymi rzeczami potrafia sprawic, ze wybucham...choc z drugiej strony...i tak jestem spokojny, jak na to, jak sie czuje....oby do wtorku...wtedy wroca warzywa :)

BM

wtorek, 24 sierpnia 2010

Beee Misie, oj beee!

Oj wstyd i niekompetencja. Kompletny brak profesjonalizmu. Porażka. Wanna jest własnością, a raczej była, Stonesa Ronnie Wooda a nie McCartneya. Słowo daję, zastanawiam się czy to kompletny brak profesjonalizmu Pani z telewizora, czy mój, czy może zaczynam już powoli głuchnąć, co jest całkiem prawdopodobne biorąc pod uwagę skalę decybeli, jaką oddziałowuje na mnie każdego ranka mój szef. Głuchnę, kolano mi się sypie, kręgosłup siada, dziura w czwórce się powiększa, psychika nie wytrzymuje…

Moja psychika nie wytrzymuje zwłaszcza głupoty, a jak na złość z nią obcuję na codzień, wszyscy sobie świetnie zdajemy sprawę jak to człowieka może wykończyć. A skoro już o głupocie i braku profesjonalizmu to ja muszę się poprawić po raz drugi, bo okazuje się, że na Bemowie to mają dwa misie a nie jednego. Bemisia zielonego i Bemisia czarnego. Różnią się diametralnie, bo jeden to maskotka, z którą pozuje Burmistrz, a czarny to nagroda za to, co ja lubię najbardziej, czyli za wpadki.

I ja niczym Inspektor Gadżet muszę się doszperać, kto tego Czarnego Bemisia zarobił. Już sobie wyobrażam jak siedzę w spelunie i podejrzliwym wzrokiem rozglądam się dookoła, ale niestety na Bemowie spelun nie ma, za to jest darmowy Internet i ja już wiem!

O, trafiam nawet na aferę o czarnych Bemisiach - już samo słowo afera wywołuje dreszcze, chociaż ja mam te dreszcze codziennie wieczorem o 19 jak włączam Fakty i słyszę o polskiej polityce. Okazuje się, że osobom nominowanym nominacje wcale się nie spodobały i grożą sądem. Tutaj w tle gromki śmiech, widzę, że osoby nominowane nie są zorientowane nie tylko, co do sytuacji bemowskich, ale i realiów ogólnopolskich. O ile mi wiadomo pójść do sądu to może amerykańska emerytka, która rozlała sobie kawę z mcdonalda w samochodzie. Więc ja Panu Henrykowi powodzenia serdecznie życzę, bo on się w tym sądzie jeszcze więcej stresu naje niż przy odbieraniu niechlubnej nagrody.

Wracam do listy kandydatów i widzę, że Inicjatywa Ekologiczna Bemowo, jest bardzo, niestety nie ekologiczna, ale namolna. Grupce osób, które nie mają zielonego pojęcia o zielonym, chyba, że nagle ktoś się dorobił stosownego dyplomu, przewodzi Pani Ania, otwarta bardzo na dialog i rozmowy, ale tylko wtedy, kiedy w trakcie można narobić zamieszania, wydumać problemy no a już jak się da zaistnieć to Pani Ania bardziej niż Frytka medialna się robi. Szkoda, że istniejący projekt Pani Ani się nie podoba, myślę, że duże znaczenie może mieć fakt, że go nie zna. To tylko moje domysły, bo może Pani Ania instynktownie wyczuwa, że mieszkańcom fontanny to jednak nie są potrzebne. Podobno Pani Ania się bała, że w tych upałach mieszkańcom szyby zaparują.

Trzecia nominowana oskarża o zniesławienie i chce uzyskać odszkodowanie. Myślę, że nam też należy się odszkodowanie za to, że Pani Małgosia podjęła się prezesury.

Tak się zastanawiam a propos odszkodowań i zniesławień, czy aby mogę wygłaszać swoją opinię. No i wychodzi na to, że zgodnie z artykułem 212 kodeksu karnego kto pomawia [..] o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. O jajks! Doczytałam się, że jak się globalnie działa, to nawet dwa lata grożą.

Pani Małgosiu, ja też uważam, że ulica nie powinna powstać, te dziury wcale nie są szkodliwe, całkiem wygodnie się po nich jeździ, a zawieszenie wcale się nie psuje. Nawet na czasie, jak w tym kawale - jedziesz sobie, dziura na dziurze a tu nagle kawałek jezdni. Miejsca parkingowe to podstawa. Nieważne, że nie ma jak się do nich dostać, samochód zdezelowany kompletnie, ważne, że są i nikt nam ich nie odbierze.

Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej Franciszka Kawy 24-42 także ma świętą rację, niech oddają ten plac zabaw, po co komu cudze dzieciaki na własnym podwórku, a to przecież jest ich, wszystko jest ich i krata, którą się grodzą, też jest ich. Plac nie jest ich?? To oddajemy!

Niestety, Pani Lowiso, tego już napisać nie mogę, przez gardło mi się nie przeciśnie. Ja to już wolę te dwa lata za kratkami posiedzieć, nowy dialekt opanuję. Bo Pani Lowiso, tak po prostu nie można. Są krzyżówki, są seriale, jest książka, zawsze spacer zostaje. Życie naprawdę można sobie urozmaicić i wtedy nuda nie dopada. Bo z nudy ludziom do głowy przychodzą różne głupie rzeczy. A głupota boli, szkoda tylko, że najczęściej innych..

A na koniec to ja tylko dodam, że Hally Barry i Sandra Bullock Złotą Malinę odebrały. Wiem, że grono powodów to Hally i Sandrą nie jest, choć kino sensacji odstawia niesamowite, ale warto godnie się zachować i nagrody odebrać.

Pozdrawiam nominowanych.

Em.

sobota, 21 sierpnia 2010

Miedziana wanna Paula McCartneya

Budzę się i aaa! Ból nie z tej ziemi rozsadza moją głowę. Jedyne, co mi jest w stanie pomóc to jajecznica z pomidorami, standardowe lekarstwo na kaca. Dobry początek poimprezowej gastrofazy. Ubieram się i ciągnę psa na poszukiwanie pomidorów. Po zakupach, oczywiście zapomniałam po drodze o połowie rzeczy w tym pomidorów, jajecznica na masełku gotowa.

Zasiadam wygodnie w łóżku i zgodnie z kacowym zwyczajem odpalam telewizor.
Włączam TVP info – jedyny kanał, na którym leci coś sensownego, zaraz po Raczkujących Melodyjkach na TVN-ie, ale z rana w TVP info jest zawsze mniej indoktrynacji więc zostaję przy wiadomościach. Oczywiście nie mam kablówki, to wszystko tłumaczy.

A na Bemowie to będę miała kablówkę stuprocentowo – kolejny punkt dla Bemowa. Przez pierwszy tydzień będę siedziała non stop z pilotem w ręku jak Al Bundy i wynagrodzę sobie trzy lata kiepskich programów. Co więcej będę mieć darmowy internet, bo na Bemowie mają jakąś wielką antentę czy coś i mieszkańcy mają internet za darmo. Cudo.

Ale wracając do mojego telewizora i TVP info włączam, a tu kończy się sensowne. Na antenie pojawia się kobieta z dziennikarzem, którego cenię bardzo za poczucie humoru, niewybredne komentarze i to niesamowite wrażenie, że pan dziennikarz ze mną flirtuje z telewizora...

No i pani zaczyna omawiać prasę kolorową. I ja się pytam, po co to komu? Kto to ogląda i jak to możliwe, że za coś takiego komuś płacą? Nagle podrzędnej klasy aktorzy i aktorki z ciągnących się w nieskończoność seriali telewizyjnych stają się popularni, za sprawą wywiadów i plotek w czasopismach, w których dziennikarze dają nam popis swojej elokwencji. A teraz jakaś pani wciska mi w telewizorze coś co ja szerokim łukiem omijam.

No i czego dowiedziałam się z sześciominutowego przeglądu prasy kolorowej? Dowiedziałam się o wywiadzie z Andrzejem Grabowskim, praktycznie przeczytano go słowo w słowo więc już czytać nie muszę. Następnie o Maji Włoszczowskiej i o tym, że mierzy sobie tętno codziennie - przyznam się, że jestem analfabetą sportowym i Maji Włoszczowskiej kompletnie nie kojarzę, więc jednak jakąś korzyść z zacnego programu wyciągnęłam. A na koniec informacja najciekawsza, a mianowicie, że była żona Paula Mccartneya sprzedaje dom z wiszącą w sypialni Marilyn Monroe i 19 łazienkami, które są marzeniem pani od prasy kolorowej, która niestety wanny miedzianej nie ma, a którą tak bardzo chciałaby mieć...

Ajuto! Wyłączam telewizor, odpalam laptopa i włączam radio.bemowo.fm.


Em.

środa, 18 sierpnia 2010

Bemowo, Here I come

Oj chmurzy się, chmurzy, tak wszyscy na upały narzekali i matka natura nam kurek odkręciła. Zimno, mży i pada. Idzie jesień.

I ja z tą jesienią pojawiam się na Bemowie. Przenoszę się. Z mojego przytulnego mieszkanka w samym centrum miasta. Wyprowadzam się z mieszkania, w którym wystarczy wyjrzeć za okno by zobaczyć Krakowskie, a starówka jest dwa kroki od domu. Z miejsca, gdzie tętni życie. Nie mogę się opanować, żeby nie dopisać, że zatętniło zwłaszcza w ostatnich dniach, a z okna to i krzyż przed Pałacem Prezydenckim widać. Jak pomnik postawią to widoku na Pałac Prezydencki już mieć nie będę, ale może nie będę słyszeć o jakiejś hańbie, o której ktoś wrzeszczy przez megafon od ponad tygodnia. Oj na Bemowie to na pewno takich sensacji nie będzie…

Rozmawiałam wczoraj z koleżanką, która właśnie jest po wielkich przemianach życiowych obejmujących nie tylko zmianę mieszkania, ale i partnera po rewelacjach jakie jej zaserwował, no i koleżanka mówi o Metodzie. A że ja wszystko uwielbiam mieć podbudowane teoriami to mi taka metoda bardzo odpowiada. Koleżanka wie jak się szybciej w nowym otoczeniu zaaklimatyzować. No więc tajemnica sukcesu tkwi w negowaniu poprzedniego miejsca. Wtedy minimalizuje się skutki tak zwanego dysonansu poprzeprowadzkowego. Ja rozumiem, że koleżance łatwiej negować, ale w moim przypadku to jest problem, bo ja przecież kocham Swoje Miejsce. Dowiedziałam się też, że ja to w ogóle jestem ostatnio w orbicie dysonansu, bo wróciłam właśnie z urlopu i choruję na dysonans pourlopowy. Ja jej serdecznie dziękuję za te porady, ja jestem w pełni zdrowa na umyśle. Ale zamiast szukać minusów to ja się skupię zgodnie z moimi postanowieniami na samych plusach. Plusach Bemowa. To tutaj jak najbardziej na temat.

No i pierwsza rzecz jaka mi do głowy przychodzi to Bemiś. To jest to co mi się w nowej dzielnicy najbardziej podoba. Dlaczego tylko ten Bemiś jest zielony?? Jak się ostatnio dowiedziałam strasznie duża część Bemowa to lasy i chaszcze, więc ja myślę, że dlatego on jest taki zielony, bo się w tych chaszczach unurzał.

Podobają mi się też kosze na psie kupy. Ja po komiksie Raczkowskiego o chłopczyku zbierającym psie kupy mam ogromny sentyment do tego tematu, więc mi kosze odpowiadają. Może nie są to estetyczne cuda, design można byłoby trochę dopracować, no i torebki foliowe to raczej nie są ekologiczne, ale inicjatywa jest i ja ją popieram. Bo popieranie jej tutaj raczej nie ma sensu, mieszkańcy śródmieścia widać nie lubią swoich trawników tak jak Bemowianie. Centrum miasta, przewija się ta setka japońskich turystów tygodniowo i takie kwiatki im serwujemy. A wiadomo, że naród japoński estetykę sobie ceni. A tu kupa na każdym kroku, dosłownie.

Może ja tych plusów dzisiaj już przestanę szukać i zabiorę się do pracy, bo koniec końców będę zachwalać uroki bycia bezrobotnym na Bemowie.



Em.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Pierwszy dzień po urlopie i co mówią amerykańscy naukowcy

Mój pierwszy dzień po urlopie. Ciekawa rzecz z tym urlopem, jeszcze nigdy chyba nie wypoczęłam w stu procentach, zawsze jakaś taka zmordowana wracam do pracy.

Zaczęło się niezbyt ciekawie, w sumie to zastanawiam się co mnie czeka w dalszej części dnia, może jednak lepiej żebym z domu nie wychodziła, bo jeszcze mi coś na głowę spadnie… ale nie nie i jeszcze raz nie, postanowiłam że nie będę narzekać.

Zgodnie z urlopowymi postanowieniami – a wyczytałam, że urlopowe postanowienia są sto razy bardziej efektywne niż te noworoczne, jak mówią amerykańscy naukowcy, bo człowiek wypoczęty, zwarty i gotowy – a więc zgodnie z moimi pourlopowymi postanowieniami nie będę wieczną malkontentką. Nie żebym kiedykolwiek była, ale na wszelki wypadek zarzekam się, że będę niepoprawną optymistką.

Więc wcale a wcale nie będę przejmować się tym, że nie zdążyłam wypić przed pracą mojej dawki kofeiny, nic a nic, co tam że pewnie trafię pod kroplówkę za dwie godziny.

Nie będę przejmować się tym, że mi pranie nie wyschło i mam na sobie wilgotną bluzkę – w takie upały to nawet lepiej, a ten wiatrak który na mnie tak mocno wieje na pewno mi nie przeszkadza, w końcu nie ma szans żebym dostała zapalenia płuc w środku lata.

Nie martwię się też tym, że po wczorajszym drinku kończącym mój urlop nie zmyłam makijażu i dzisiaj tusz przylepił mi się do oka na stałe i chyba zafundowałam sobie makijaż permanentny. Chociaż po tym jak wlałam sobie oliwkę do oka trochę puściło. Co z tego że wyglądam jak Fester Adams.

Nie przeszkadza mi, że klawiatura przestawiła się po raz setny a ja po raz setny nie mogę zapamiętać co zrobić żeby zamiast y było z.

Wcale a wcale nie będę myśleć o tym, że mam mnóstwo zaległych spraw, ani że przenieśli moje biurko i siedzę w samym centrum gniazda, monitorem zwróconym do wszystkich. Co tam odrobina prywatności, wcale mi to nie przeszkadza.

Nie przeszkadzają mi głośne rozmowy i spory wokoło, w końcu tyle się dzieje w tej naszej polityce że jest o czym mówić, co z tego że ja o tym nie chcę już słyszeć, w końcu nie jestem tu sama, w końcu moje biurko jest teraz pośród reszty innych biurek. Nie tęsknię za swoją ścianą do której klęłam w razie potrzeby, wcale a wcale.

Nie jestem też głodna, ten pasztet podlaski z puszki był całkiem smaczny. Nawet dobrze, że akurat dzisiaj mi ten sklep pod domem zamknęli, w końcu pani ze sklepu też urlop się należy.

Jak ta Polyanna, która cieszyła się ze wszystkiego - tak ja od teraz będę pełna radości i nic nie storpeduje mojego optymizmu.

Śmieszne te urlopowe historie, bo nie ma chyba nikogo kto by na urlop nie narzekał. No nie licząc mnie, bo ja nie narzekam na urlop ani na to, co po urlopie. Uwielbiam łamać konwenanse, te moje małe wydumane rewolucje jak noszenie czerwonego do fioletowego i chodzenie lewą stroną chodnika.

Jest tylko chyba jedna rzecz, której mi będzie naprawdę brakować i optymizm Polyanny na nic się nie zda… no bo jak ja będę grać teraz w pokera w czasie pracy?!?


Em

wtorek, 10 sierpnia 2010

popsute kolanko Kasi

A bylo to tak:

W piatek 6 sierpnia wyszlam z Radia Bemowo FM i jechalam ... (tutaj sobie niech kazdy wstawi, co tam chce) autobusem linii (tez nie powiem jakiej). Kierowca Autobusu chyba chcial byc drugim Krzysiem Holowczycem no i pedzil, jak wariat i z piskiem opon i trzaskiem autobusu wchodzil w zakrety.

Szykujac sie do wyjscia radosnie sobie wstalam z miejsca i stanelam przy drzwiach, autobus sobie wszedl w zakret z piskiem opon i gwaltownie zahamowal na co sila rozpedu wyrzucilo mnie do przodu i przelatujac przez caly autobus zahaczylam kulankiem w rurke i się popsulo :(

Efekt - kicam na jednej nodze, juz nie radosnie, mam wode w kolanie i wszyscy mi mowia, ze powinnam sie domagac odszkodowania od ZTM-u, ale ja nie mam na to czasu :)

Podobno do wesela sie zagoi .. no to moze czas zaczac przygotowania zeby sie szybciej kulanko naprawilo ?? No albo moze trzeba sie wybrac do kogos na wesele i pozarzucac kuperkiem wtedy przejdzie ???

piątek, 23 lipca 2010

Rany Boskie u nas w studio temperatura dochodzi do 40 stopni. mozna oszaleć. sprzet wariuje. jaK TAK DALEJ BEDZIE TO WSZYSCY sie rozplyniemy. jak inni daja sobie z tym rade. Czy od takich temperatur mozna stracic mozliwosc zostania ojcem?
R

wtorek, 20 lipca 2010

przygoda autobusowa

Coś mnie dzisiaj podkusiło i pojechałem do radia autobusem.
6 rano wsiadam do pustego autobusiku i było pięknie .......... przez 2 przystanki. nagle wtoczyło sie kilkadzisiat osob i jegomość zasiadł na .... mnie praktycznie mnie zadusił. IIIIIIIIII co ciekawe facet nawet tego nie zauważył. cud ze działała klima i facet się nie zdążył rozpuścić. KOSZMAR!!!!!!!!!!!!!!!!!!
jak mi cos odbije ... to pójdę na piechotę. R

poniedziałek, 5 lipca 2010

Witamy na Blogu Radia Bemowo.FM


Bemowskie Centrum Kultury wychodząc naprzeciw prośbom mieszkańców, postanowiło wprowadzić w życie pierwszy w pełni profesjonalny projekt, jakim jest stworzenie internetowego radia Bemowo FM - nas słucha się lepiej!

Bemowskie Centrum Kultury skorzystało ze wzorów zachodnioeuropejskich, gdzie lokalne społeczności od lat inicjują powstawanie lokalnych mediów. Służą one integracji oraz wymianie informacji, ale też podnoszą prestiż dzielnicy, miasta i regionu, którym mają służyć. Radio, będące najszybszym przekaźnikiem, jest idealnym medium do tego celu.

Bemowo FM - nas słucha się lepiej! jako radio internetowe jest bardzo przystępnym źródłem informacji dla mieszkańców dzielnicy Bemowo.