niedziela, 27 maja 2012

Juwenalia 2012 !


 Maj, to miesiąc zabawy dla studentów. Zaczynają się juwenalia! Każda uczelnia prześciga się, kto głośniej, kto lepiej, kto ma popularniejsze zespoły. Ja skupiłam się w tym roku na dwóch uczelniach, na Wacie i na UKSW. A właściwie chciałam się skupić na dwóch.

WAT, jak zawsze postawił na klasykę, czyli disco polo. Niestety data nie była trafiona. Juwenalia Wojskowej Akademii Technicznej zbiegły się w czasie z koncertem Metallici. Siłą rzeczy każdy musiał wybierać, disco polo, albo światowej klasy zespół z zagranicy. Ja, żeby nie mieć do siebie pretensji, że coś opuszczę, nie poszłam nigdzie tego dnia...

Jakby tak się bliżej przyjrzeć juwenaliom, to po co to? Uczelnie organizują koncerty, tuż przed sesją, czyli wtedy, kiedy każdy wykładowca robi zaliczenia. To tylko krzyżuje plany młodego człowieka. Albo nauka, albo zabawa. Jak wiadomo większość wybiera zabawę, a później musi przyjeżdżać we wrześniu na dodatkowe terminy. No właśnie po co są juwenalia? Przecież nie po to, żeby słuchać dobrej muzyki. I tu niepostrzeżenie przechodzimy do juwenaliów UKSW.

Jak wiadomo Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego to uczelnia katolicka. Ja na juwenaliach miałam wrażenie, że do chrześcijaństwa tym wszystkim ludziom, dużo brakowało. Wątpię, żeby ktokolwiek słyszał jakąkolwiek muzykę. Uczelnia postawiła na dobre zespoły, bo był Happysad Elektryczne Gitary i Hey. Kto nie upił się do nieprzytomności, mógł powiedzieć, że był na naprawdę fajnym koncercie. Ale to byli naprawdę nieliczni.

Juwenalia jeszcze się nie skończyły! Uczelnie może już miały swoje koncerty, ale dzielnice jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa! Teraz czas na Bielanalia i Ursynalia! Kto jeszcze ma siłę i ochotę, zapraszam :)


źródła zdjęć: galeria prywatna

Autor: Olga Nawrocka

poniedziałek, 21 maja 2012

Morze, plaża, kolorowe drinki


 Ten rok szybko mi minął. Kończy się maj, więc pomyślałam, że warto zastanowić się nad wakacjami. Przecież za chwilę wszystkie miejsca będą zarezerwowane. Od tygodnia szukam wakacji swoich marzeń. Oczywiście w miarę możliwości finansowych. I chyba zaczęłam to robić za późno...

Wcześniej przeglądałam oferty biur podróży, żeby znaleźć przynajmniej kraj. Niestety te oferty, które były wczesną wiosną, albo są nieaktualne, albo stawka wzrosła trzykrotnie! Biura podróży najczęściej proponują oklepane kraje. Niestety w nich już byłam, więc to nie jest dla mnie żadna atrakcja jechać dwa razy w to samo miejsce. Niby wszędzie piszą, że tanio, że okazja, ale jak liczę sobie wszystko dokładnie, często kwota przekracza dwa tysiące, a w cenie nie są wliczone ani jedzenie ani wycieczki fakultatywne. A płacić tyle za leżenie na plaży, nie ma większego sensu.

Wolne terminy dopiero pojawiają się we wrześniu. Ale niestety to jest zły termin dla studentów z poprawkami. Nie ma co ryzykować i teraz zamawiać. Rozumiem, że w Turcji czy w Egipcie jest gorąco w lipcu, ale być może ktoś lubi jak jest ciepło i chciałby jechać w takim terminie? Być może student ma czas tylko na początku wakacji. Przecież większość z nas pracuje...

W chwili obecnej jestem załamana tym, co oferują studenckie biura. Myślałam, że będzie w czym przebierać, a tak naprawdę trudno znaleźć jedną sensowną ofertę.

Wszystkim tym, co już zaplanowali i wykupili wakacje zazdroszczę i winszuję, a Ci, co tak jak ja, dopiero teraz zabrali się za to, życzę powodzenia.

Źródło zdjęcia: mojewakacje.waw.pl

Autor: Olga Nawrocka

środa, 9 maja 2012

Koko


 Na pewno każdy z Was słyszał już piosenkę na Euro. Koko Koko Euro Spoko jest hitem internetu. W pierwszej chwili myślałam, że jest to żart. I to dość głupi. Jak koleżanka puściła mi hymn reprezentacji, wysłałam ją do diabła. Ale jak ta informacja dotarła do mnie z innego źródła, przecierałam oczy i uszy ze zdziwienia. Jakim cudem?

W głowie miałam tylko jedno, jaki wstyd! Przecież wszyscy kibice będą utożsamiać Polskę z Jarzębinami. Teraz już tak nie myślę. Przespałam się kilka dni z tą piosenką i już mi się nawet podoba. Wybór hymnu dla naszych chłopców, nie był łatwy. Piosenka musi zagrzewać piłkarzy do walki, a czego by nie mówić o tej piosence, tekst jest zagrzewający, a do tego łatwy. Każdy kibic szybko nauczy się słów.

Wiadomo, że ludzie najlepiej bawią się na wiejskich zabawach z disco polo. Koko koko Euro Spoko jest jedną z takich piosenek. Jestem przekonana, że ludzie w czasie Euro 2012 będą ją śpiewać. A gdy jeszcze napiją się po wygranym ( jeżeli to możliwe) meczu będą kochać ją kochać. Hymn piłkarski powinien być naszym dobrem narodowym, czymś z czym będziemy się utożsamiać. Osobiście wolę takie koko niż kolejną przeróbkę. Mam dość wokalistów, którzy udają, że bliżej im do zachodu niż wschodu. Ta piosenka ma przynajmniej coś wspólnego z Polską. To, że jest folklorystyczna o niczym nie świadczy. Ludzie chcieliby, żeby piosenka była bardziej europejska, ale patrząc na to realnie, koko koko euro spoko zostało wybrane przez telewidzów, więc wygrała większość. Teraz nie ma co się kłócić, najważniejsze są mecze i wygrane! :)

źródło zdjęcia: gksbledzew.futbolowo.pl
źródło zdjęcia: babol.pl

Autor: Olga Nawrocka

środa, 2 maja 2012

Świat książki


Ostatnio koleżanka zapytała się mnie, ile czytam książek w roku. Odpowiedziałam nie myśląc, że dużo. Ale później zastanowiłam się nad tym głębiej. Kiedyś to może i czytałam dużo, ale teraz... Siłą rzeczy jako studentka czytam, ale książkami bym tego nie nazwala, to są bardziej skrypty, albo jakieś naukowe artykuły, ale książki... W ciągu tygodnia, praca, szkoła, obowiązki domowe. Chyba każdy mnie zrozumie. Dopiero w wakacje łapie za książkę leżąc na plaży. Ale statystycznie wyszłoby na to, że czytam góra dwie książki rocznie. To nie jest dużo.

A do tego te ceny. Kosmiczne! A książek z biblioteki nie lubię. Wolę czytać nowe, które jeszcze pachną drukarnią. Ale ostatnio znalazłam świetną księgarnie w Warszawie. Książki o połowę taniej. Od razu człowiek nabiera ochoty na czytanie. Od razu kupiłam kilka. Znowu znalazłam czas na czytanie. Wystarczy zacząć. Wydawało mi się, że nie mam czasu. Ale na szczęście okazało się to nieprawdą. Czasu jest dużo, tylko chęci nie było. Teraz czytam w autobusie, tramwaju, w kawiarni jak czekam na kogoś. Was też zachęcam do zaczęcia. Czytanie to fantastyczna rzecz, a być może o tym zapominamy.

Rozumiem każdego mogą przestraszyć te ceny w księgarniach. Ale naprawdę można kupić dobrą i tanią książkę. Ja kupuję teraz książki za 8 albo 10 zł. ( Jak ktoś chce, chętnie zdradzę gdzie)To nie jest drogo, a można zaszyć się gdzieś w domu, zapomnieć o problemach i przeniknąć w inny świat. Kochani czytajmy! :)

źródło zdjęcia: kulturaonline.pl

Autor: Olga Nawrocka