poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Lany Poniedziałek


W Lany Poniedziałek staram się nie wychodzić z domu, i tak zawsze obrywam od całej rodziny, wolę nie ryzykować z sąsiadami i nieznajomymi. Od małego mam traumę. Pamiętam to jak dziś. Było gorąco, miałam 11 lat. Poszłam z siostrą do sklepu na lody. Niestety nie doszłyśmy daleko. Na rogu mojej ulicy z ulicą, na której znajdował się sklep, stała grupka chłopaków z mojej szkoły. Dość szybko zorientowałam się, że mają wiadra z wodą. Szybko zaczęłam się cofać. Niestety w ciągu minuty mnie dogonili. Nie wiem ile wiader wody na mnie wylali. Pamiętam tylko, że przez długi czas nie mogłam złapać oddechu, bo cały czas miałam wodę w buzi.


Nie rozumiem tej tradycji. Naprawdę jej nie rozumiem. Nie chodzę na spacery tego dnia. Na świat najczęściej patrzę przez szybę samochodu. Widzę tych łobuzów, którzy mają góra 15 lat i czyhają na młode dziewczyny, albo babcie, które nie zdołają uciec. Wiem, to tradycja, nawet u mnie w domu dzień zaczyna się od polania. Najczęściej mnie, bo ostatnia wstaje. Siostra wchodzi na palcach do pokoju i wylewa na mnie szklankę wody. Nie zdążę jej oddać, a już tata biegnie z drugą. Wieczorem zawsze poleje mnie dziadek. Ale dziadek nie polewa wodą. U niego w domu zawsze polewało się perfumami. I tak zawsze tego dnia pachnę męskimi. Najczęściej tanimi, bo dziadek ma dużo wnucząt i kupuje specjalnie na tę okazję flakonik.


Czytając życzenia od znajomych ,oprócz wstępu Wesołych Świąt, zawsze na koniec każdy dodaje mokrego Śmingusa Dyngusa. A guzik. Ja chcę być tego dnia sucha!

Dzisiaj, pierwszy raz od dawna, ten dzień spędziłam miło. Spadło na mnie tylko kilka kropel. Mam nadzieję, że i dla Was ten dzień był miły i suchy.

źródło zdjęcia: Panoramio.com

Autor: Olga Nawrocka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz