piątek, 3 września 2010

Proszek Omo i guma Turbo

Aj, jak fajnie wczoraj padało! Fajnie, bo nowe buty na deszcz kupiłam i takie długie jesienne rękawiczki do łokci a la Rita, więc niech sobie pada jeszcze miesiąc aż mi się buty nie znudzą. Teraz niestety gotują mi się w nich nogi, a słońce coraz śmielej zza chmur wychodzi. Zauważyłam, że mam mały problem z ubieraniem się stosownie do pogody…

Mam też chyba mały problem z głową. Nuda to na pewno mi nie grozi, ale bycie mną robi się powoli dość wyczerpujące. No bo ile można wymyślać sobie sytuację, co by było gdyby wybuchł pożar i odciął mi drogę ucieczki, czy gdybym skakała z tego jedynego okna w pokoju to czy połamałabym sobie nogi czy może stłukła głowę etc. Widocznie często można snuć takie apokaliptyczne wizje, bo mam już sprawdzone wszystkie wyjścia ewakuacyjne.

Byłam wczoraj na wernisażu. Wcześniej powinnam sobie przymusowo zafundować psychiatrę, bo sprawdziłam moje objawy w Internecie i słowo daję wychodzi na to, że mam schizofrenię paranoidalną – podobno z taką osobą bardzo ciężko się żyje, więc by się zgadzało z tym co powtarzają mi od szesnastego roku życiu moi rodzice. Z moimi rodzicami też bardzo ciężko się żyje, więc wychodzi na to, że u mnie ta schizofrenia jest dziedziczna. Zwłaszcza z mamą trudno mi się żyje, ponieważ moja matka jest prawdziwą królową etykiety. Za każdym razem jak chcę przekąsić kanapkę muszę rozkładać obrus i wystawiać świecznik. Chyba musimy umówić się na terapię rodzinną, może dostaniemy wtedy zniżkę.

Wracając do wernisażu i potrzeby ukulturalnienia się, potrzebę odczułam wczoraj, kiedy wysiadłam z autobusu. Jechałam z grupą nastolatek, które rozmawiały jakimś obcym dialektem. Po moich ostatnich przygodach z podenerwowanym kierowcą na WZ zrozumiałam tylko pojedyncze słowa. Wróciłam do Rzeczpospolitej, gdzie czytałam fascynujący artykuł o markach sprzed lat. Spojrzałam tęsknym wzrokiem na grupę młodzieży, bo ja już chyba jestem bardziej sprzed lat niż z tych lat, i tak jakoś ciężko mi się na duszy zrobiło. Mogę już mówić o nich młode pokolenie. Z drugiej strony ja za to wiem co to są wafelki kukuruku, proszek Omo reklamowany przez młodego Pawła Wilczaka i guma Turbo. Chociaż może lepiej nie przyznawać się do tego, co ja pamiętam.

A pamiętam jeszcze czasy licealne i lekcje matematyki z Panią Profesor Fałdą i tak się zastanawiam czy może gdybym ja bardziej na tych lekcjach Pani Fałdy uważała to wyrósłby ze mnie umysł ścisły i nie musiałabym się głowić jak interes założyć, tylko bym teraz w NASA pracowała. Z drugiej strony mi nawet dodawanie sprawia trudność i nie mam zielonego pojęcia, co to jest logarytm i różniczkowanie.

Wracając po raz trzeci do wernisażu… Wernisaż, że tak powiem wyśmienity, zwłaszcza te małe kanapeczki z pasztecikiem. Nawet smakowało mi z tym czymś, co dziwnie wyglądało i jeszcze dziwniej pachniało. Jak się szybko połknęło z zamkniętymi oczami i szybko winem popiło to nie czuć było tak bardzo smaku. Staję się powoli jak grono kustoszy, które idąc na otwarcie wystawy omawia w pierwszej kolejności kulinaria, ale ja niestety na tym zakończę, bo obawiam się że nie ma czego więcej omawiać.

Wczoraj minęło 85-lecie Polskiego Radia i z tej okazji uraczono nas na Zamku Królewskim fascynująco… nudną wystawą. Ja się pewnie na tym nie znam, ale wystawa o radio powinna chyba działać dźwiękiem na widza, ale nie… Pani Kurator wraz z Panem Plastykiem stwierdzili, że zdjęcia i nudne teksty długości książki telefonicznej, wszystko w oszałamiającym kolorze szarości, utrwali się bardziej w naszej pamięci. Swoją drogą człowiek się napracuje, a tu przychodzi młodzież i narzeka. Mam nadzieję, że jak Radio Bemowo będzie już miało te 85 lat to postawi na ultramarynę i pokaże światu jak się wystawy o radio robi.

Em.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz