wtorek, 31 sierpnia 2010

Polska? A gdzie to jest?

Włączyłam wczoraj telewizor i mi dobry humor wyparował. Na marginesie dodam, że mieszkam chwilowo na kartonach. Nie wiem ile będzie trwać to chwilowo, ale pocieszam się że do końca miesiąca. I tak się tłukę od jednych do drugich drzwi, ciuchy mam tu, kosmetyki tam, więc codziennie jakoś niekompletnie wyglądam. No i wczoraj jak do telewizora się dorwałam, to zaczęłam bezmyślnie z jednego kanału na drugi skakać. Miałam na sensację ochotę, więc sobie TVN24 włączyłam. Zamiast sensacji otrzymałam dramat.

"Solidarność". To słowo powinno zobowiązywać. Podobnie jak ranga wczorajszego wydarzenia. Na ten jeden dzień spory powinny ustąpić miejsca powadze i godnym obchodom Ważnej Rocznicy. Niestety, taka jest chyba nasza polska mentalność, że my nie potrafimy. Jednego dnia tysiące stoją pod krzyżem, drugiego pod tym krzyżem plują sobie w twarz, a sam krzyż staje się symbolem polskiej głupoty.

Dla mnie słowo „Solidarność” nic kompletnie nie znaczy. Nie wynika to oczywiście z mojej niewiedzy. Po prostu sami Panowie Politycy obdarli z wszelkiej godności i znaczenia to słowo, tak że dzisiaj „Solidarność” kojarzy mi się z bandą bezczelnych, kłamliwych awanturników rzucających na siebie wzajemnie oszczerstwa. To jest dla mnie „Solidarność”. Nie boję się tego przyznać, nie boję się zszargać pamięci tego wielkiego słowa, bo tego słowa już dawno nie ma. Pozostała tylko fasada, za którą kryje się to, co mieliśmy okazję wczoraj zobaczyć.

Eh, nie ma sensu, żebym z nazwiska wymieniała, który z przemawiających próbował w imię czysto partyjnych interesów nas podzielić, skłócić, kto jątrzy i najbardziej dzieli i teatr absurdu odstawia. Ja mam takie wrażenie, że ci ludzie przeoczyli fakt, że czas walki się już skończył, a nadszedł czas wspólnej pracy.

Czasami tak sobie myślę, jaki to wstyd przed naszymi sąsiadami, że tu się takie ceregiele odstawia. Ale zaraz potem mogę spokojnie odetchnąć z ulgą, bo żaden wstyd. Nikt nie wie nawet, gdzie Polska leży, a co dopiero co tu się dzieje. I normalnie ja tej ignorancji ścierpieć nie mogę, ale im bardziej przyglądam się nagłówkom gazet w witrynie kioskowej, tym mniej mnie to jakoś dotyka.

Em.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz